Gdy ja urabiałam się po łokcie na emigracji, mąż machnął sobie potomka z kochanką. Drań chciał jeszcze na mnie zarobić

Gdy wyjechałam za granicę, marząc o lepszej przyszłości dla naszej rodziny, mój mąż zdawał się mieć całkiem inne priorytety. Zamiast wspierać mnie i czekać, oddał się romansom w najlepsze, a z jednym z nich przyszedł na świat… jego potomek. Nie mogłam uwierzyć, że w mojej nieobecności postanowił tak zniszczyć to, co budowaliśmy…

Na domiar złego, kiedy wróciłam i chciałam zakończyć nasze małżeństwo, poczułam się jak w kiepskim dramacie. On… zamiast przeprosić… zażądał ode mnie czegoś, co przerosło nawet moje najgorsze wyobrażenia. Rozwód stał się tylko początkiem naszego starcia, które…

Życie na emigracji – poświęcenie dla rodziny

Wszystko zaczęło się kilka lat temu, kiedy z mężem podjęliśmy decyzję, że wyjadę za granicę, żeby poprawić naszą sytuację finansową. Chociaż żal ściskał mi serce, bo opuszczałam nie tylko męża, ale i bliskich, miałam nadzieję, że moje poświęcenie przyniesie nam lepsze życie. Na miejscu nie było łatwo. Ciężko pracowałam w fabryce, odkładając każdą zarobioną złotówkę na nasz dom, na edukację dzieci, na spokojną przyszłość. Mąż miał zająć się domem, dbać o sprawy codzienne i czekać na mój powrót.

Niespodziewana wiadomość – zdrada i dziecko

Kilka miesięcy po moim powrocie do kraju wszystko się posypało. Najpierw zauważyłam, że mąż zachowuje się podejrzanie – unikał rozmów, zdawał się mieć ciągłe „sprawy do załatwienia”. Początkowo myślałam, że to zwykły stres związany z moim powrotem i przystosowaniem się do nowej rzeczywistości. Aż do dnia, w którym przypadkiem zobaczyłam wiadomość na jego telefonie. Nadawcą była kobieta, której imienia nigdy wcześniej nie słyszałam, ale treść wiadomości mówiła wszystko – mąż miał dziecko z inną kobietą.

Poczułam, jakby świat mi się zawalił. Czułam mieszaninę wściekłości i rozpaczy. Mąż, którego kochałam i któremu ufałam, okazał się zdrajcą, a do tego ojcem dziecka z kochanką. Co więcej, gdy zapytałam go o tę wiadomość, nie zaprzeczył. „Stało się”, powiedział obojętnie, jakby zdrada była czymś, co może się po prostu „stać”. Zszokowało mnie jego podejście i brak skruchy, a to był dopiero początek koszmaru.

Próba wyłudzenia – kto tu naprawdę jest winny?

Kiedy podjęłam decyzję o rozwodzie, myślałam, że to koniec naszej historii. Jakże się myliłam. Kilka dni później przyszedł do mnie z nowymi „pomysłami”. Mąż postanowił, że… ja powinnam płacić alimenty! Powód? Uznał, że skoro to ja zarobiłam większość pieniędzy, to powinnam zrekompensować mu jego „poświęcenie”, ponieważ – uwaga – przez te wszystkie lata „troszczył się o dom”, a teraz potrzebuje pieniędzy na nowe życie z dzieckiem i jego matką. Bez wahania przystał na rozdział majątku, ale chciał również połowę oszczędności, które zarobiłam za granicą.

Czułam się tak, jakbym śniła najgorszy koszmar. Jakim cudem mężczyzna, który zdradził i zniszczył naszą rodzinę, miał jeszcze czelność domagać się ode mnie pieniędzy? To, co mnie jednak najbardziej zabolało, to jego manipulacje i przekonywanie wspólnych znajomych, że to ja go „zaniedbałam” przez emigrację i zmusiłam do tej decyzji. Słysząc te oskarżenia, zrozumiałam, że sprawa nie zakończy się szybko ani łatwo.

Sąsiedzi i rodzina – intrygi na każdym kroku

Sprawa rozwodowa przerodziła się w nieprzyjemny proces, podczas którego dowiedziałam się, że mąż już od dawna prowadził podwójne życie. Niektórzy sąsiedzi wiedzieli o jego romansie, ale, jak się później okazało, postanowili nie mieszać się w „sprawy rodzinne”. Czułam, że jestem osaczona – zdradzona nie tylko przez męża, ale także przez tych, których uważałam za przyjaciół.

W końcu sąd orzekł rozwód i podział majątku. Choć początkowo bałam się, że wszystko stracę, los okazał się dla mnie łaskawszy. Nie musiałam płacić alimentów dla mojego byłego męża, ale też nie odzyskałam wszystkiego, co zarobiłam za granicą.

Cała prawda – kto tu naprawdę zyskał?

Na koniec okazało się, że jego nowa partnerka również nie była niewiniątkiem. Po naszym rozwodzie zaczął mieć problemy finansowe, a ona, widząc kłopoty, szybko od niego odeszła, zostawiając go samego z dzieckiem. Ironia losu sprawiła, że mąż, który próbował na mnie zarobić, stracił i partnerkę, i pieniądze. W jednej chwili zrozumiałam, że karma naprawdę wraca. Był sam, a ja mogłam w końcu ruszyć dalej, ciesząc się życiem bez tego fałszywego związku.

Co myślicie o takiej postawie? Jak sami byście zareagowali na taką sytuację? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

error: Content is protected !!