Przychodzą jednak dni, gdy wyjątkowo tęsknie za rodzinnym domem i mamą. Wtedy na stół wyciągam składniki, które zawsze mam w lodówce i w przeciągu kilku chwil otulona zapachem wypiekanych bułeczek przenoszę się w przeszłość.
Bułeczki te mimo tylu lat nadal smakują tam samo wyśmienicie. Zabiorę Was tam dziś. Oto przepis ma bułeczki z mojego dzieciństwa.
Masło, najlepiej o temperaturze pokojowej pokrój w małe kosteczki i umieść w misce. Do masła dołóż rozdrobniony twaróg, a następnie dopraw niewielką ilością soli. Tak przygotowane składniki połącz ze sobą za pomocą widelca lub miksera na jednolitą, gładką masę.
Mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia przesiej przez drobne sitko. Tak przygotowaną mieszankę stopniowo dodawaj do masy twarogowej i ugniataj, aż otrzymasz zwarte ciasto. Może zdarzyć się tak, że ilość potrzebnej Ci mąki, będzie mniejsza, niż ta podana przeze mnie w przepisie.
To nic nie szkodzi. Może zdarzyć się również tak, że będziesz potrzebować jej więcej. Dlatego tak ważne jest, aby dodawać ją stopniowo.
Przygotowane ciasto dzielimy na dwie części i dość cienko rozwałkowujemy. Postrzępione brzegi odcinamy, tworząc w ten sposób prostokąt. Każdy kawałek ciasta posypujemy cukrem i wiórkami kokosowymi, a następnie zawijamy w rulon, który dzielimy na mniejsze części.
Tak przygotowane bułeczki umieszczamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy przez 20 min w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni.