Wyśmiałam synową, gdy podejrzewała Jacusia o romans. Problem okazał się gorszy, a nad nimi zawisło widmo rozwodu

Kiedy synowa przyszła do mnie z podejrzeniami, że Jacuś ma romans, uznałam to za czystą histerię. Uspokoiłam ją, tłumacząc, że mój syn to prawdziwy dżentelmen. Ale jedno zdarzenie sprawiło, że zaczęłam patrzeć na tę sytuację zupełnie inaczej…

Nie wszystko w małżeństwie Jacusia i Sylwii było tak idealne, jak wydawało się na pierwszy rzut oka. A gdy odkryłam, co naprawdę ukrywał mój syn, zrozumiałam, że ich małżeństwo wisi na włosku…

Niewinne podejrzenia czy coś więcej?

Gdy Sylwia przyszła do mnie po radę, miała oczy pełne łez. „Mama, ja już dłużej nie mogę… Jacuś chyba mnie zdradza” – zaczęła, a ja wybuchnęłam śmiechem. „Jacuś? Ten mój Jacuś? Dziewczyno, on nie ma w sobie tyle sprytu, by coś takiego ukryć!” – próbowałam obrócić sytuację w żart. Sylwia wydawała się jednak niepocieszona. Pokazała mi jakieś wiadomości na jego telefonie – niewinne, ot, rozmowa z koleżanką z pracy. „Nie przesadzaj, Sylwio, każdy może mieć znajomych” – powiedziałam uspokajająco.

Pierwsze wątpliwości

Jednak ziarno niepokoju zostało zasiane. Zaczęłam przyglądać się Jacusiowi baczniej. Wracał później z pracy, spędzał długie godziny na telefonie, a kiedy pytałam, co się dzieje, zbywał mnie krótkim: „Nic, mamo, wszystko w porządku”. Sylwia, choć na początku mnie irytowała swoimi podejrzeniami, miała coraz więcej dowodów, które wydawały się… dziwne. Na przykład: kto kupuje róże, by je potem wyrzucić do kosza, jak to podobno zrobił Jacuś? Sylwia twierdziła, że to prezent, który nie trafił w jej ręce.

Kłótnia, która zmieniła wszystko

Sylwia i Jacuś zaczęli się kłócić niemal codziennie. Pewnego wieczoru usłyszałam ich awanturę przez ścianę – Sylwia krzyczała, że ma dość ukrywania prawdy, a Jacuś wybuchnął: „Bo nie zrozumiesz!”. Wtedy nie wytrzymałam. Wpadłam do ich mieszkania i zażądałam wyjaśnień. „Jacuś, co się dzieje? Czy jest ktoś inny?” – spytałam wprost.

„Nie, mamo, nie ma żadnej kobiety!” – wybuchnął. Ale zamiast ulgi, poczułam ciężar. Ton jego głosu zdradzał, że coś przede mną ukrywał.

Prawdziwy problem wychodzi na jaw

Kilka dni później, przypadkiem, odkryłam prawdę. W piwnicy znalazłam plik dokumentów – umowy kredytowe, wezwania do zapłaty, a nawet pismo od komornika. Jacuś miał ogromne długi, o których Sylwia nie miała pojęcia. Pieniądze szły na spłatę kolejnych zobowiązań, a on robił wszystko, by ukryć to przed żoną.

Kiedy go z tym skonfrontowałam, spuścił głowę. „Nie chciałem, żeby Sylwia wiedziała. Wstyd mi, mamo. Zacząłem grać na giełdzie, by coś dorobić, ale wszystko poszło na dno…”. Sylwia usłyszała naszą rozmowę. Nie wytrzymała: „Więc wolałeś mnie okłamywać, zamiast szukać wsparcia?”.

Czy małżeństwo można jeszcze uratować?

Sylwia była załamana. Jacuś błagał ją o wybaczenie, ale z jego ust wciąż padały wymówki: „Zrobiłem to dla nas!”. Nad ich związkiem zawisło widmo rozwodu. Choć próbowałam wytłumaczyć Sylwii, że Jacuś chciał dobrze, nie dało się ukryć, że jego tajemnice zrujnowały zaufanie.

Jak byście postąpili na miejscu Sylwii? Czy długi to wystarczający powód, by zakończyć małżeństwo? Podzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzach na Facebooku!

error: Content is protected !!