Starsze siostry ani myślą pomóc mi w opiece nad chorą mamą. To ja muszę się nią zajmować, choć to zagraża mojej ciąży. Postanowiłam z nimi walczyć.
Moje starsze siostry nigdy nie były chętne do pomocy. Gdy nasza mama ciężko zachorowała, byłam przekonana, że to one zajmą się jej opieką. Niestety, zamiast wsparcia, usłyszałam wymówki i zobaczyłam, jak uciekają od odpowiedzialności. A przecież to ja, z powodu mojej ciąży, powinnam teraz bardziej dbać o siebie…
Nie mogłam uwierzyć w ich obojętność. Czy to naprawdę ja muszę poświęcić wszystko, nawet swoje zdrowie, dla mamy? Gdy próbowałam się z nimi porozumieć, wybuchła kłótnia, która miała nieoczekiwane konsekwencje…
Zaskoczenie po rozmowie z siostrami
Kiedy zadzwonił telefon, byłam w trakcie porządkowania rzeczy dla dziecka. Czekałam na wiadomości od lekarza, ale to nie on zadzwonił. W słuchawce usłyszałam głos starszej siostry, Ewy. Zawsze była zimna, bez emocji, tak też brzmiała teraz, gdy informowała mnie o mamie.
„Mama jest w szpitalu. Stan poważny, ale stabilny. Musimy coś z tym zrobić”, rzuciła z wyraźną niechęcią. Pomyślałam, że nareszcie coś zrobią. Jednak jej kolejna wiadomość wytrąciła mnie z równowagi.
„No, ale wiesz, ja mam teraz ważne sprawy, nie mogę się tym zająć. Marta też nie. Wiesz, jak to jest. Praca, dzieci… Więc chyba ty powinnaś…”.
Poświęcenie kosztem zdrowia
Czułam, jak ogarnia mnie wściekłość. Dlaczego to ja, najmłodsza, w ciąży, miałabym teraz zająć się mamą? Przecież siostry są zdrowe, mają rodziny, a ja musiałam dbać o siebie i o dziecko, które wkrótce miało przyjść na świat. Nie mogłam tego zrozumieć.
Zdecydowałam się na spotkanie z nimi. Chciałam wyjaśnić, że teraz naprawdę potrzebuję wsparcia. Liczyłam na rozsądną rozmowę, ale to, co się wydarzyło, przerosło moje najgorsze oczekiwania.
Kłótnia, której się nie spodziewałam
Spotkałyśmy się w kawiarni, neutralne miejsce, gdzie miałyśmy spokojnie porozmawiać. Siedziałam naprzeciwko Ewy i Marty, a w mojej głowie kołatała się myśl, jak bardzo jestem zmęczona tą całą sytuacją. Chciałam, żeby siostry zrozumiały, że teraz, kiedy jestem w zaawansowanej ciąży, potrzebuję ich wsparcia bardziej niż kiedykolwiek.
„Nie mam teraz czasu”, rzuciła Marta, wpatrując się w telefon. „Wiesz, jak jest z dziećmi. I mąż. Nie mogę po prostu zostawić wszystkiego, żeby opiekować się mamą”.
„A co ja mam zrobić?” – poczułam, jak rośnie we mnie złość. „Mam zaryzykować zdrowie mojego dziecka, bo wy nie macie czasu? Przecież to wasza mama też!”.
„Nie dramatyzuj”, Ewa wtrąciła chłodno. „Jakoś sobie poradzisz, zresztą to nie takie wielkie poświęcenie”.
Zdrada w rodzinie
Moje serce biło coraz szybciej. Te słowa brzmiały w mojej głowie jak zdrada. Jak mogły być takie bezduszne? Nie tylko odmawiały pomocy, ale też próbowały obrócić to w moją winę, sugerując, że jestem za słaba.
Nie zamierzałam odpuścić. „Jeśli nie chcecie się zająć mamą, znajdę kogoś, kto to zrobi”, powiedziałam stanowczo. „Ale zapamiętajcie, że kiedyś wasze dzieci będą patrzeć na to, jak traktujecie własną matkę. I co im wtedy powiecie?”.
Zapanowała cisza. Przez chwilę, choć krótką, zobaczyłam na ich twarzach coś, co wyglądało jak wahanie. A może nawet poczucie winy?
Prawda wychodzi na jaw
Kilka dni później, podczas kolejnej wizyty u mamy, spotkałam tam pielęgniarkę, którą wynajęłam, aby pomagała mi w opiece. „Pani siostry były tutaj dzisiaj”, powiedziała. Zatrzymałam się w pół kroku.
„Co? Moje siostry? Przecież mówiły, że nie mają czasu”.
„Tak, przyszły z jakimiś dokumentami do podpisania. Mówiły coś o sprzedaży domu”.
Zrozumiałam. Chodziło o dom, który miałyśmy odziedziczyć po mamie. To dlatego były tak niechętne do opieki – dla nich liczył się tylko spadek. Zrozumiałam też, że dla nich mama była tylko przeszkodą, a nie osobą, którą trzeba było się zaopiekować. Wiedziałam, że muszę działać, zanim będzie za późno.