Córka wyjechała za granicę. Nie przeszkadza jej, że nikt nie chce zająć się jej dzieckiem, które tuła się po krewnych

Kiedy córka oznajmiła, że wyjeżdża za granicę, wszyscy myśleliśmy, że ma na myśli kilka tygodni pracy, by odłożyć trochę pieniędzy. Jednak kiedy jej dziecko zaczęło trafiać od jednych rąk do drugich, szybko zrozumieliśmy, że jej wyjazd miał zupełnie inne znaczenie…

Z dnia na dzień mały Kacper stał się ciężarem, który spadł na nas wszystkich. Rodzina zaczęła się kłócić, a telefon córki milczał. Do czego to wszystko doprowadzi? Przeczytaj dalej…

Córka zaskakuje rodzinę decyzją o wyjeździe

– Muszę wyjechać do Niemiec – oznajmiła Marta pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy wszyscy przy stole. W kuchni unosił się zapach niedzielnego rosołu, a ja nie podejrzewałam, że ten dzień na długo utkwi mi w pamięci. – To tylko na kilka miesięcy. Muszę zarobić trochę pieniędzy, żeby stanąć na nogi.

Słowa te spadły na nas jak grom z jasnego nieba. Marta od dwóch lat była samotną matką, jej były partner zniknął, zostawiając ją z półtorarocznym Kacperkiem. Miała trudności z wiązaniem końca z końcem, ale decyzja o wyjeździe i pozostawieniu dziecka wydała się wszystkim nieodpowiedzialna.

– A co z Kacperkiem? – zapytała moja siostra, Basia, która zawsze mówiła, co myśli. – Myślisz, że to takie proste zostawić dziecko i wyjechać?

Marta tylko wzruszyła ramionami. – Mama się nim zajmie, prawda?

Mały Kacper staje się „problemem”

Początkowo myślałam, że Marta mówi o krótkim wyjeździe. Zgodziłam się pomóc. Nie mogłam przecież zostawić własnego wnuka bez opieki. Jednak tygodnie zamieniły się w miesiące, a Marta zaczęła coraz rzadziej dzwonić.

W tym czasie Kacperek stał się… tematem. Nie dzieckiem, którym każdy chciał się opiekować, ale ciężarem, którego wszyscy próbowali się pozbyć. – Nie mogę dłużej go u siebie trzymać – powiedziała Basia, kiedy wzięła Kacpra na tydzień, bo potrzebowałam odpoczynku. – Mam swoje życie, a Marta chyba zapomniała, że to jej dziecko, a nie nasze.

Każda rozmowa z Martą kończyła się kłótnią. – Nie dramatyzujcie – mówiła. – Przecież dobrze mu u was. Co to za problem?

Problem był ogromny. Nie tylko z opieką nad Kacprem, ale z rosnącym napięciem w rodzinie. Moja druga córka, Paulina, przestała się do mnie odzywać, bo uważała, że wyręczam Martę.

Rodzinny konflikt eskaluje

Pewnego dnia doszło do poważnej awantury. Zwołałam rodzinne spotkanie, by podjąć decyzję, co robić dalej. – Nie możemy pozwolić, żeby Marta nas tak wykorzystywała – powiedziała Basia, a w jej głosie słychać było złość. – Jeśli nie wróci po Kacpra, to my przestaniemy się nim zajmować.

Paulina poparła Basię, a ja czułam się osaczona. Nie mogłam przecież zostawić małego chłopca samego, ale z drugiej strony… czy miałam siłę dalej to ciągnąć?

– A może zadzwońmy do Marty razem i postawmy sprawę jasno – zaproponował mój mąż.

Marta nieoczekiwanie wraca

Telefon do Marty zakończył się kolejna kłótnią, ale coś w jej tonie mnie zaniepokoiło. Kilka dni później zjawiła się w domu z Kacperkiem. Była wychudzona, zmęczona, a w jej oczach widziałam coś, czego wcześniej nie dostrzegałam – wyrzuty sumienia.

Okazało się, że Marta nie wyjechała, by zarobić pieniądze. Wyjechała, by uciec od życia, które ją przerosło. Próbowała zacząć wszystko od nowa, ale szybko zrozumiała, że nie da się uciec od odpowiedzialności. – Wróciłam – powiedziała cicho. – I już nie ucieknę.

Jak myślicie, czy rodzina powinna była nadal wspierać Martę, czy postąpiła właściwie, konfrontując ją z problemem? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

error: Content is protected !!